Krzysztof Olszewski

Dyrektor Technologii i Architektury Oprogramowania

Krzysztof Olszewski

Dyrektor Technologii i Architektury Oprogramowania

Niekwestionowana moda na tak zwane „winyle”, w moim odczuciu, nie jest konsekwencją wzrostu hipsterskości czy chęci bycia „bardziej, bardziej” niż inni. Prawie w całej całości moda ta jest wyrazem tęsknoty za tym co ludzkie i sprzeciwu wobec tego co nieludzkie, nieludzkie bo cyfrowe.

Wikipedia jest cyfrowa a jednak jest wspaniała. Czasem chcąc znaleźć coś ciekawego, nowego, poszukując w zasadzie czegokolwiek, można się natknąć na nieznane, inspirujące treści. Taki właśnie był artykuł w którym natknąłem się na hasło „Kosensualna koncepcja prawdy”.

To proste. Prawdziwa prawda o czymś pojawi się na granicy procesu polegającego na pracy nieskończenie wielu zespołów badawczych, badających to coś. Zarys prawdy pojawi się wtedy kiedy prawie wszystkie zespoły pracując rozłącznie i mając nieograniczony czas na badania, zaczną dochodzić do tych samych wniosków, a czysta, esencjonalna prawda pojawi się jak wszyscy (a jest ich nieskończenie wiele) dojdą niezależnie do tych samych ustaleń. Mniej więcej.

Poprzez analogię można postawić pytanie jaka jest konsensualna koncepcja idealnego systemu informatycznego. To także proste. Zakładając nieskończoną ilość zespołów deweloperskich, które mają nieskończoną ilość czasu i dowolnie duże zasoby, to w chwili kiedy systemy większości tych zespołów zaczną być dokładnie takie same a ich kolejne wersje nie będą się różnić od siebie, możemy uznać że powstały system jest tym idealnym. Oczywiście ta niby prosta koncepcja ma wiele wad, już same nieskończoności w jej założeniach nie dają nadziei na sukces podążającym tą drogą.

Weźmy zatem inną koncepcję, koncepcję funkcjonalną. Wg niej, idealny system to taki, który spełnia wszystkie aktualne i przyszłe wymagania biznesowe klienta, przy użyciu zasobów technicznych bliskich zera, wykonując wszystkie czynności w czasie poniżej oczekiwanego a wręcz bliskim zera, przy koszcie wytworzenia, utrzymania i rozwoju systemu bliskim zera. Nie mamy nieskończoności ale równie nierealnie brzmią wielokrotnie powtarzane zera. Dość powiedzieć że szansa na taki system jest też bliska zera.

To może koncepcja ewolucyjna. Systemy na pewnym poziomie będą miały zdolność do samopowielania, do autonomicznego dostarczania własnych nowych wersji. Dzięki możliwości komunikacji między sobą, będą mogły wymieniać się własnymi doświadczeniami z udostępniania nowych wersji i wspólnie dbać o optymalny własny rozwój. Przy założeniu dowolnie długiego czasu, proces taki w końcu zaowocuje powstaniem systemów bliskich idealnemu. Niby wszystko pasuje, jednak ewolucja dała już dowody swojej słabości, czy organizmy ziemskie są idealnie przystosowane do funkcjonowania … wątpię. Nie szedł bym w tym kierunku.

To może tak. Na motywach renesansu analogu i czarnych krążków, przychodzi mi do głowy jeszcze jedno rozwiązanie.

Idealny system powinien być analogowy

Bliski człowiekowi. Jak już musi to niech będzie sobie cyfrowy ale w środku, tam gdzie tego nie widać i tam gdzie zaglądać nie musimy. Warunkiem jest posiadanie analogowego interfejsu. Idealnemu systemowi można powiedzieć jak ma działać. Idealny systemy sam powie co w danej chwili się dzieje i na czym warto się skupić. System taki będzie słuchał na spotkaniach analityków, konsultantów z klientem, i sam się budował, ustawiał, konfigurował aby spełnić „zasłyszane” wymagania. Pięknie było by gdyby po wypowiedzeniu przez dyrektora sprzedaży:

„ … w takim razie postanowione, startujemy z promocją, obniżamy cenę na kosmetyki dziecięce o 15% w miejscowościach gdzie jest co najmniej 20% odsetek małżeństw posiadających dzieci w wieku niemowlęcym, albo nie … niech to będzie 15% a 20% dajmy tylko tam gdzie mamy dużą konkurencję, proszę to wykonać … za tydzień poproszę o raport jak to wpłynęło na sprzedaż i jakie ponieśliśmy koszty”

stało się to i już. Piękne. I możliwe.